Wraz z Konstantym Chłapowskim płyniemy coraz dalej na południe, aż docieramy do równika. A tu na każdego, kto przekroczył zerowy równoleżnik czekał... chrzest. To moment, gdy na pokładzie pojawiały się Neptun, Prozerpina a rybacki sprzęt zamieniał się w urządzenia osobliwych tortur.